Igrzyska Olimpijskie dla każdego sportowca są najważniejszą imprezą w jego sportowej karierze. To pod IO zawodowy sportowiec podporządkowuje wszystko, a medal przywieziony z IO właśnie, jest dla wielu sportowców ukoronowaniem wielu karier w sporcie zawodowym.
Jednak pomimo prestiżu, podczas Igrzysk zdarzały się sytuacje, które nie były zachowaniem fair play, ale patrząc z dzisiejszego punktu widzenia były również zabawne. Jedna z nich jest związana z amerykańskim maratończykiem Fredem Lorzem.
Maraton podczas IO w St. Louis w 1924
Maraton jest jedną z najstarszych dyscyplin Igrzysk Olimpijskich. Wygranie go podczas trwania najważniejszej imprezy czterolecia, sprawia, że zwycięzca zapisuje się w historii tej trudnej i pięknej dyscypliny. Amerykański maratończyk Fred Lorz, chyba zbyt dosłownie chciał zapisać się na kartach historii maratonu olimpijskiego.
W 1924 roku podczas rozgrywania tej królewskiej konkurencji, na całej trasie morderczego biegu panował ogromny upał. Warunki były tak ciężkie, że niektórzy nie dawali sobie rady i musiano ich znosić z trasy. Ku zaskoczeniu wszystkich Fred Lorz wbiegł na metę maratonu bardzo świeży i pełen energii. Wybitny sportowiec? Po analizie biegu przez sędziów okazało się, że Fred’a przez 17 km trasy, podwiózł swoim autem jeden z kibiców, których biegacz spotkał na trasie. Oczywiście Fred medalu nie dostał, ale na kartach historii Igrzysk Olimpijskich się zapisał, chociaż chyba w nie taki sposób, jak sobie wyobrażał.
Jak widać zdobycie medalu IO, jest tak silnym pragnieniem, że niektórzy pod wpływem chwili podejmują decyzje, które mają wpływ na resztę ich życia jako zawodowego sportowca.
Fred Lorz jest jednym ze sportowców, z których nie powinno się brać przykładu.
Zagrywka Fred’a z podwiezieniem na metę była zupełnie nie fair-play. Dobrze, że to wykryto.